Właśnie ukazał się najnowszy raport fundacji Dumni z Polski, zatytułowany „Fenomen zapomnianego państwa: Wyjątkowa pozycja Polski w świecie rozwiniętym”. Jego autor, Szymon Polewka, rzuca nowe światło na to, jak nasz kraj postrzegany jest na tle zachodnich sąsiadów. Wnioski płynące z publikacji sugerują, że Polska wyrasta na swoistą oazę spokoju w dobie globalnych turbulencji.
Percepcja Polski jako bezpiecznej przystani zyskała na znaczeniu szczególnie po wstrząsach wywołanych pandemią, które trwale przeorały nastroje społeczne w krajach rozwiniętych. Gdy świat powoli wyłaniał się z lockdownów, oczekiwany powrót do „starej normalności” nie nastąpił. Zamiast tego, w wielu zachodnich społeczeństwach zakorzenił się głęboki pesymizm. Ludzie, zamiast z nadzieją patrzeć w przyszłość, zaczęli odczuwać lęk, potęgowany przez nakładające się na siebie kryzysy. Autor raportu porównuje tę sytuację do „czterech jeźdźców apokalipsy”, którzy sukcesywnie podmywają fundamenty stabilności społecznej na Zachodzie. Tymczasem nad Wisłą nastroje te wyglądają zgoła inaczej, co przekłada się również na konkretne decyzje gospodarcze i inwestycyjne.
Kluczowy sprawdzian dla europejskiej energetyki
Ten polski pragmatyzm i dążenie do stabilizacji widać wyraźnie w sektorze energetycznym, który właśnie wchodzi w decydującą fazę transformacji. W najbliższą środę Polska uruchamia pierwszą konkurencyjną aukcję dla morskiej energetyki wiatrowej (offshore). Eksperci z uwagą obserwują to wydarzenie, uznając je za test, który może tchnąć nowe życie w kulejący europejski sektor OZE.
Stawka jest wysoka, ponieważ deweloperzy walczą o długoterminowe kontrakty po serii nieudanych przetargów w innych częściach kontynentu. Oferta rządu zakłada 25-letnie umowy z gwarantowaną ceną na poziomie 135–143 dolarów za megawatogodzinę. To poziom wsparcia, który znacząco kontrastuje z ostatnimi aukcjami w Europie, gdzie zbyt niskie limity cenowe oraz brak finansowania infrastruktury skutecznie odstraszyły inwestorów.
Polska wyznacza nowe standardy rynkowe
Analitycy są zdania, że polskie podejście może stać się wzorem przywracania zaufania do inwestycji w offshore. Jest to szczególnie istotne w momencie, gdy rynek amerykański został de facto zamrożony przez sprzeciw Donalda Trumpa wobec odnawialnych źródeł energii, a niedawne aukcje w Danii, Niemczech czy Holandii zakończyły się fiaskiem z powodu rosnących kosztów i niewystarczających gwarancji przychodów.
Jeśli polska aukcja zakończy się sukcesem, będzie to sygnał dla świata, że branża morskiej energetyki wiatrowej wcale nie jest w tak złej kondycji, jak mogłoby się wydawać. Anastasia Gurnell z niemieckiego banku NORD/LB podkreśla, że pozytywny wynik przetargu udowodni żywotność sektora. Z kolei Signe Tellier Christensen z Aegir Insights zwraca uwagę, że polski system aukcyjny zapewnia inwestorom kluczową „długoterminową przewidywalność”, niwelując niepewność, która paraliżuje inne rynki europejskie.
Giganci wchodzą do gry
Do walki o 4 gigawaty mocy mają stanąć najwięksi gracze. Wśród spodziewanych oferentów wymienia się polskie giganty – Polską Grupę Energetyczną (PGE) i Orlen, a także konsorcjum Polenergii z norweskim Equinorem. Zasady gry są jasne: aby zapewnić realną konkurencję, wymagany jest udział co najmniej trzech podmiotów, a zwycięzcy mogą zgarnąć maksymalnie 90 proc. oferowanej mocy.
Rządowe plany są ambitne i zakładają organizowanie podobnych aukcji cyklicznie, co dwa lata, aż do 2031 roku. Dla Polski rozwój morskich farm wiatrowych to nie tylko kwestia biznesowa, ale przede wszystkim strategiczna konieczność. W obliczu odchodzenia od węgla, odległej perspektywy uruchomienia elektrowni jądrowych oraz zagrożenia ze strony Rosji, offshore staje się filarem niezależności energetycznej kraju, potwierdzając tezę z raportu Szymona Polewki o unikalnej, stabilnej pozycji Polski na mapie współczesnego świata.